Józef Chełmoński – „Bociany”
„Bociany” Chełmońskiego są ucieleśnieniem powiedzenia „Jak przylecą bociany, pierwszy zagon zorany”. Oryginał obrazu możemy podziwiać w warszawskim Muzeum Narodowym wśród „Zbiorów sztuki polskiej do 1914 r.”. Ten olej na płótnie o wymiarach 150 x 198 cm Chełmoński namalował w 1900 r., gdy mieszkał we wsi Kuklówka koło Grodziska Mazowieckiego.
Na pierwszym planie widzimy dwie postaci: chłopa siedzącego na świeżej i usłanej drobnymi kwiatami trawie oraz prawdopodobnie jego syna stojącego u jego boku – zapewne już ponad siedmioletniego, bo jego włosy są przycięte powyżej ramion. To nawiązanie przez Chełmońskiego do starosłowiańskiego rytuału postrzyżyn, czyli przejścia syna spod opieki matki pod władzę ojca: wraz z obcięciem włosów chłopcom, którzy ukończyli „siedem wiosen”, nadawano imię; w ten symboliczny sposób stawali się oni częścią wspólnoty i tym samym zaczynali współuczestniczyć w pracach wykonywanych przez mężczyzn.
Syn z „Bocianów” przyniósł ojcu posiłek – w tzw. dwojakach, które widzimy oparte na nogach włościanina. Lewą ręką chłop przytrzymuje dwojaki, w prawej trzyma drewnianą łyżkę. W złączonych glinianych dzbanach najprawdopodobniej znajdują się ugotowane przez żonę ziemniaki lub kasza oraz zsiadłe mleko, bo właśnie takie proste i tanie potrawy na co dzień jadali chłopi. Okołopołudniowy posiłek jest tylko krótką przerwą w pracy – na prawo od postaci Chełmoński namalował parę wołów zaprzęgniętych do pługa, widać też część zaoranego pola przygotowywanego w ten sposób do wiosennego siewu.
Ale chłop, zamiast jeść, skupia swą uwagę na kluczu bocianów, który kołuje nad głowami obu postaci. Ptaki krążą w poszukiwaniu bezpiecznych siedlisk – jedno z gotowych gniazd widać na wysokiej topoli rosnącej wśród wiejskich chat. Chłopiec z zaciekawieniem obserwuje ten ptasi taniec na błękitnym niebie. Oczy włościanina zaś wyrażają nadzieję: być może jedna z bocianich par zechce zamieszkać przy jego domu, co wróżyłoby rodzinie pomyślność przez kolejny rok.
Tylko pozornie Chełmoński pokazuje tu wieś od strony nieefektownej, codziennej, prozaicznej, dla niektórych nawet brzydkiej (brudne i gołe stopy chłopa, jego spocona i ogorzała od słońca twarz, proste, kryte strzechą wiejskie chaty). Artysta z wielkim talentem uchwycił nastrój chwili – lot ptaków czy zapatrzenie grupy postaci – i połączył go z detalem krajobrazu, jego barwami i statycznością.
Józef Chełmoński urodził się 7 listopada 1849 roku we wsi Boczki, zmarł 6 kwietnia 1914 roku w Kuklówce Zarzecznej. Pochodził ze szlacheckiej, choć niezamożnej rodziny, w której ceniono sztukę. Studiował w warszawskiej Klasie Rysunkowej oraz prywatnej pracowni Wojciecha Gersona, a następnie na Akademii Monachijskiej. Jego dzieła ukazujące wieś zdobywały ogromną popularność w Paryżu. Odwiedził także Włochy, Podole i Ukrainę. Ze względu na śmierć dzieci, a także problemy rodzinne, Chełmoński w przeprowadził się do Kuklówki, gdzie miał pracownię. W ostatnich latach niemal całkiem zarzucił malowanie. Wpływ na to miał atak apopleksji, którego efektem był paraliż jednej ręki oraz kłopoty z mówieniem. Mimo pomocy brata, wykształconego lekarza, Chełmoński nie namalował nic więcej. Był jednym z najwybitniejszych malarzy polskiego realizmu. Słynie przede wszystkich z pejzaży ukazujących życie polskiej i ukraińskiej wsi (Babie lato, 1875). Sławę przyniosły mu także przedstawienia zwierząt, w tym ptactwa (Kuropatwy na śniegu, 1891). Chełmoński szczególnie wsławił się jednak przedstawieniami koni, które ukazywał z niezwykłą precyzją i perspektywiczną doskonałością, pędzące z obrazu wprost na widza (Czwórka, 1881).
Źródło: fragmenty /https://www.rp.pl/historia/art1134511-co-sie-kryje-za-bocianami-chelmonskiego/, https://pl.wikipedia.org/